czwartek, 12 kwietnia 2012

Rękodzieło mobilne

Od dłuższego czasu uprawiam sztukę tramwajowo-knajpianą wszędzie wożąc ze sobą swój przenośny warsztat. Większość wyrobów aeR made powstaje w drodze, gdzieś pomiędzy jedną destynacją, a drugą, albo w oczekiwaniu na coś lub kogoś. Zwykle, kiedy to coś już następuje, a ktoś się pojawia chowam robótkę do torby "w pół rządka" i muszę zrobić sobie przerwę. Chyba, że tym ktosiem jest któraś z równie mocno jak ja postrzelonych handmade'owo kumpelek. Wtedy szydełko zostaje w moich rękach, a z ich toreb wyjmowane są druty, szydełka czy inne gadżety, których nazwy znane są tylko wtajemniczonym. Robota pali się w rękach przy dobrej kawie, ciastkach i pogaduchach. Jeśli się nie dzierga/dłubie/szyje... to się o tym rozmawia (oczywiście nie tylko o tym ;)), wymienia wykresami i pomysłami na nowe projekty. Fajnie jest. Po prostu fajnie. Szkoda, że nie można częściej...